Zrównoważony rozwój: Kolejna odsłona Novus Ordo Seclorum – fragment książki Józefa Białka “Czas Sodomy, czyli zamach na cywilizację”

Artykuł pochodzi z książki Józefa Białka “Czas Sodomy, czyli zamach na cywilizację”, wyd. WEKTORY. Autor wyraził zgodę na publikację artykułu.

O doktrynie zrównoważonego rozwoju mówi się ostatnio wiele, ale mało kto wie dokładnie, o co w niej naprawdę chodzi. Samo hasło brzmi zachęcająco i jest zgodne z dobrymi wzorcami propagandy, wzbudzając od razu przychylne emocje. „Zrównoważenie” przecież jest czymś pozytywnym, podobnie jak czymś dobrym zdaje się „rozwój”, co widać, jeśli spojrzymy na przeciwieństwa tych terminów: niezrównoważony regres byłby czymś wysoce niepożądanym.

Kiedy spróbujemy dowiedzieć się, co za tym pięknym hasłem się skrywa, dostaniemy kolejne doskonale obrobione propagandowo stwierdzenia, takie jak na załączonym obrazku:

Propagandowe cele doktryny zrównoważonego rozwoju

Walka z głodem, odpowiedzialność za środowisko, odpowiedzialna produkcja i konsumpcja, czysta woda i energia, zdrowie i rozwój – czy można się z tym spierać? Oczywiście nie. Jednak takie spiętrzenie wspaniale brzmiących celów powinno budzić pewną podejrzliwość, gdyż przypomina to program polityczny partii obiecującej jednocześnie wzrost wynagrodzeń i zmniejszenie podatków. Wszystko pięknie brzmi, ale oczywiście nie może zostać zrealizowane.

Po co więc głosi się takie kolorowe bzdury? Ta czy inna partia polityczna może w ten sposób próbować zapewnić sobie zwycięstwo w wyborach, na co jednak liczą ci, którzy wdrażając „zrównoważony rozwój”, obudowując go takimi hasłami? Otóż liczą oni na to, że nikt nie zauważy, co naprawdę robią. A robią coś, co niewiele ma wspólnego z głoszonymi hasłami i co z pewno-ścią wzbudziłoby sprzeciw zwykłych ludzi. Pojęcie „zrównoważonego rozwoju” wywodzi się z raportu Światowej Komisji ds. Środowiska i Rozwoju, zwanej też Komisją Brundtlanda, sekretarza generalnego ONZ. Komisja ta w 1987 roku opracowała nowe wytyczne dotyczące rozwoju świata, zaprezentowane w całości podczas Szczytu Ziemi w 1992 roku w Rio de Janeiro. Same idee raportu pozornie brzmią nawet konserwatywnie, gdyż przebija z nich troska o przyszłe pokolenia, których dobro nie powinno być poświęcane w imię doraźnych korzyści. W istocie jest to jednak nowa wersja starej dok-tryny globalistycznej, której wyrazem był między innymi raport Klubu Rzymskiego Granice wzrostu, głoszący potrzebę ograniczenia populacji na Ziemi. Kiedy ONZ ostatecznie wprowadziło do obiegu to wyrażenie, zaczę-to definiować je następująco: „Zrównoważony rozwój Ziemi to rozwój, który zaspokaja podstawowe potrzeby wszystkich ludzi oraz zachowuje, chroni i przywraca zdrowie i integralność ekosystemu Ziemi, bez zagrożenia możliwości zaspokojenia potrzeb przyszłych pokoleń i bez przekraczania długookresowych granic pojemności ekosystemu Ziemi’: Znów znajdujemy tu okrągłe hasła w rodzaju integralności i ochrony, cały czas jednak pozostaje pytanie o to, co się faktycznie kryje pod tą propagandową powierzchnią.

Maurice Strong (1929-2015), kanadyski nafciarz, działacz OZN, główny pomysłodawca Karty Ziemi, mówił o sobie: „Jestem ideologicznym socjalistą i kapitalistą w praktyce”. Faktycznie, zarówno w praktyce, jak i teorii, był totalitarystą.

Maurice Strong

Po wspomnianym już Szczycie Ziemi opublikowano Kartę Ziemi (której współtwórcami byli m.in. Gorbaczow i Rockefeller), w której zawarty został plan działania znany jako Agenda 21, pełen kolejnych ogólnikowych stwierdzeń, z których istotnym było słowo „koordynacja” odmieniane na wiele sposobów, które jest jedynie innym sposobem mówienia o centralizacji i kontroli. W ten sposób powoli wychodziły na jaw prawdziwe cele „zrównoważonego rozwoju”, a więc kontrola ludzi i centralizacja władzy – dwa stałe elementy programu niszczenia cywilizacji łacińskiej, której ważnym elementem jest prywatna wolność. Jak pisze Agnieszka Stelmach w artykule Zrównoważony rozwój – marksistowska zaraza:

Najzamożniejsi tego świata już stworzyli struktury ponadnarodowe i obsadzili je swoimi ludźmi. Po raz kolejny lewicowi filantrokapitaliści, zwo-dząc i oszukując chwytliwymi hasłami o „walce z ubóstwem” i poprawie „ja-kości życia dla wszystkich”, omamili polityków, zwykłych mieszkańców globu, a nawet duchownych, oferując w pakiecie zrównoważonego rozwoju – poza depopulacją, gender oraz wyhamowaniem rozwoju ekonomicznego – mrzonkę o stworzeniu raju, w którym każdemu będzie się dobrze powodzić. (…). Dla filantrokapitalistów, którzy zaplanowali usunięcie złota z systemu finansowego w 1971 r. – a tym samym zainicjowali erę „finansjalizacji” gospodarki – tak zwany zrównoważony rozwój jest od dawna przygotowywaną transformacją, prowadzącą do zapewnienia im kontroli nad zasobami świata i ludnością poprzez system „partnerstw” i zarządzanie ponadnarodowe. Koncepcja zrównoważonego rozwoju opiera się na czterech filarach. Rezolucja ONZ World Summit Outcome Document – 2005 wskazuje na: zrównoważone środowisko, zrównoważoną gospodarkę i zrównoważone społeczeństwo. Z kolei dokument UNESCO z 2001 r., The Universal Declaration on Cultural Diversity podaje czwarty filar, czyli „różnorodność kulturową”, która „jest konieczna dla ludzkości tak samo jak różnorodność biologiczna dla natury”. „Różnorodność kulturowa” jest jednym z korzeni rozwoju, który nie należy rozumieć jedynie w kontekście ekonomicznym, ale także jako środek do osiągnięcia „trwałej jakości życia”, o której ma decydować kasta technokra-tów i sędziów (Agnieszka Stelmach, Zrównoważony rozwój – marksistowska zaraza, WWW. pch24.pl).

25 września 2015 roku ONZ przyjęło jednogłośnie rezolucję Przekształcamy nasz świat; Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030, która była już bardziej szczegółowym planem, określającym sposoby zaprowadzania tej kontroli i centralizacji na poziomie globalnym. Oczywiście po raz kolejny wymieniano do znudzenia wszelkie możliwe szczytne cele, jak walka z głodem i ubóstwem i tym podobne, a więc cele, które stawiał przed sobą początkowo każdy totalitarny reżim (brakowało tylko walki ze śmiercią i uczynienia ludzi nieśmiertelnymi). Jednak rzut oka na cały dokument, w którym projekt ten był zawarty, nie dawał złudzeń, że chodzi o to, aby pewnym siłom decydującym o losach świata zapewnić wstęp-ne poparcie władz wszystkich krajów. Pomoc, obiecywana tym, którzy zechcą wdrażać Agendę 2030, była w istocie łapówką dla polityków, aby nie stawali na przeszkodzie tym, którzy w miejscu do-tychczasowego porządku międzynarodowego zaczną wprowadzać Nowy Światowy Ład.

Ideologia tzw. zrównoważonego rozwoju promuje globalny korporacjonizm, w którym nie chodzi ani o wolny rynek, ani o nacjonalizację gospodarki, ale o jej monopolizację. Celem ideologii zrównoważonego roz-woju jest doprowadzenie do sytuacji, w której cały przemysł, handel i finanse świata znajdo-wać się będą w ręku kilku wielkich grup i instytucji.

Śp. prof. Jan Szyszko – mowa pożegnalna doradcy Prezydenta RP Pawła Sałka

Naszym autorytetem jest śp. Prof.Jan Szyszko były Minister Srodowiska. Człowiek prawy i szlachetny, humanista, przyrodnik, leśnik, fachowiec.

prof. Jan Szyszko (źródło: Wikipedia)

Żarliwy obrońca Puszczy Białowieskiej. Niestety nierozumiany przez niektóre kręgi ekologiczne. PKE Małopolska miała okazję współpracować z prof. Janem Szyszko. Na pogrzebie zegnał Go  najbliższy współpracownik i uczeń Doradca Prezydenta RP Paweł Sałek.

Treść mowy pożegnalnej: PDF, źródło: Nasz Dziennik, 21 października 2019

ROGER VERNON SCRUTON – filozof, ekolog stojacy po stronie dobra.

Dr Zygmunt Fura

ROGER VERNON SCRUTON (ur. 27 lutego 1944 w Buslingthorpe, ) – brytyjski filozof, pisarz i kompozytor.

Roger Vernon Scruton (żródło: Wikipedia)

Autor ponad trzydziestu książek z dziedziny filozofii, krytyki literackiej, eseistyki politycznej i kulturalnej oraz powieści tłumaczonych na wiele języków.

Ukończył Jesus College Uniwersytetu w Cambridge oraz Birkbeck College w Londynie. Był profesorem i wykładowcą filozofii, autorem wielu prac z zakresu historii filozofii, filozofii polityki i estetyki oraz znanym pisarzem, krytykiem, eseistą, publicystą, a także redaktorem naczelnym The Salisbury Review.

Był konserwatysta ,filozofem i ekologiem – założyciel Conservative Philosophy Group. Jedna z maksym R. Scrutona (1995) brzmi następująco:Ilekroć zezwalasz, by przestępstwo nie zostało właściwie ukarane, stajesz po stronie zła. Był więc człowiekiem czynu,adekwatnie do tej maksymy

Czynnie angażował się w antykomunistyczną działalność i pomoc w krajach zniewolonych (przebywał w czechosłowackim więzieniu, był wydalony z tego kraju w latach 80. XX wieku).. Wypowiadał się na tematy związane z polityką, kulturą, środowiskiem, cenił dobro tradycji – był znawcą wina i żarliwym obrońcą obyczajów takich jak m.in. polowania z nagonką. Mieszkał na farmie na wsi w południowej Anglii, z żoną i dwójką dzieci, w otoczeniu swoich koni, bez telewizora, między innymi uprawiając ogród i piekąc własnoręcznie chleb. Ekolog praktyk,ale tez człowiek kontrowersyjny jak przystało na ludzi wielkich

W 2002 Scruton został skrytykowany za pisanie artykułów na temat palenia.Pisał tez o narkotykach i alkoholu.Lewicowy The Guardian zarzucał mu sponsorowanie przez producentów tytoniu, zarzucano mu lobbing.Krytykował np.kampanie WHO przeciw paleniu argumentujac to tym,ze organizacje międzynarodowe nie powinny wpływać na krajowe regulacje, ponieważ nie są odpowiedzialne wobec elektoratu

Spośród wielu ksiązek przetłumaczonych na język polski.Warto zwrócic uwagę na niektóre,m.inn::

Głupcy, oszuści i podżegacze. Myśliciele nowej lewicy

W Głupcach, oszustach i podżegaczach  Tu Roger Scruton ostro krytykuje srodowisko zachodniej lewicy.Tych najbardziej wpływowych, rozpoczynając od bezlitosnej analizy filozofii nowolewicowej, a kończy krytyką najważniejszych jej filarów.analizuje poglady takich lewicowych myslicieli jak E.P. Thompson, Ronald Dworkin, R.D. Laing, Jürgen Habermas, György Lukács, Jean-Paul Sartre, Jacques Derrida, Slavoj Žižek, Ralph Miliband oraz Eric Hobsbawm.

– O naturze ludzkiej

W książce O naturze ludzkiej  Roger Scruton przedstawia oryginalną i radykalną obronę ludzkiej wyjątkowości. Mierząc się z poglądami psychologów ewolucyjnych, moralnych utylitarystów i filozofów materialistycznych takich jak Richard Dawkins i Daniel Dennett, Scruton przekonuje, że ludzi nie można rozumieć jako bytów czysto biologicznych. Jesteśmy czymś więcej niż ludzkimi zwierzętami: jesteśmy również osobami, ze swej istoty wchodzącymi w relacje z innymi osobami oraz połączonymi z nimi siecią zobowiązań i uprawnień. Nasz świat jest wspólnym światem, w którym przejawia się wolność, wartości i odpowiedzialność. Aby zrozumieć ten świat, musimy zwracać się do innych ludzi twarzą w twarz, „ja” wobec „ja”.

Zachód i cała reszta

Po 11 września 2001wysunięto wiele interpretacji tych ataków, lecz pod względem analitycznej głębi i oryginalności mało która dorównuje opinii Rogera Scrutona. W tej książce Scruton dowodzi, że aby zrozumieć terroryzm islamski, najpierw musimy zrozumieć co jest wyjątkowe – i potencjalnie niebezpieczne – w instytucjach, ideach i myśli technicznej Zachodu.
Zachód i cała reszta stanowi ważny przyczynek do toczącej się publicznej debaty na temat terroryzmu, społeczeństwa obywatelskiego i demokracji liberalnej

Roger Scruton został doceniony przez Władze w Polsce. Roger Scruton wspierał Solidarnosc i ruch opozcji demokratycznej

W 2019 otrzymał z rąk polskiego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego Doroczną Nagrodę MKiDN w kategorii Architektura. .Prezydent RP Andrzej Duda odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (2019)

Rada Naukowa PKE Małopolska zamierzała zorganizowac debate z Rogerem Scrutonem w roku 2020.

.Niestety nie zdążylismy Roger Scruton zmarł 12.I.2020

Fragment książki Józefa Białka “Czas Sodomy, czyli zamach na cywilizację”

Artykuł pochodzi z książki Józefa Białka “Czas Sodomy, czyli zamach na cywilizację”, wyd. WEKTORY. Autor wyraził zgodę na publikację artykułu.

Ideologia gender i ruch LGBT, podobnie jak ekologizm i feminizm, to tylko narzędzie w rękach ludzi dążących do pełnej władzy. Jeśli wskutek podszeptów ideologów ludzie stają się słabsi, zostają złamani i psychicznie zdeprawowani – to tym lepiej. Słabymi ludźmi łatwiej się rządzi.

Ekologizm i walka z klimatem

Troska o środowisko naturalne nie ma w sobie na pozór nic złego i wydaje się bardziej zgodna z tradycjonalistycznym, konserwatywnym nastawieniem niż z podejściem postępowym rewolucyjnym. Okazuje się jednak, że z każdej, nawet słusznej idei, można uczynić narzędzie walki z tradycyjnymi wartościami. Tak też się stało z troską o przyrodę. Przez stulecia troska ta była wyrazem szacunku wobec rodzimej ziemi, wobec własnego otoczenia i próbą ochrony go przed zniszczeniami wynikającymi z postępu technicznego. W XIX wieku to zwolennicy postępu i lewicy, w tym pozytywiści i marksiści, najbardziej gwałtownie atakowali obrońców natury, oskarżając ich o to, że stają na drodze postępowi, który, jak twierdzili, ma przynieść polepszenie ludzkiego losu. Nie inaczej było w XX wieku, kiedy obrońcy tego, co naturalne i tradycyjne byli wciąż atakowani przez apologetów industrializacji i tego, co nowe. W pewnym momencie jednak, mniej więcej wtedy, kiedy zauważono, że klasa robotnicza nie może już pełnić roli uciskanej mniejszości, o której prawa można walczyć, zaczęto szukać innych rozwiązań. Istotne również były tu badania nad tym, w jaki sposób można manipulować tłumami za pomocą informacji o różnych zagrożeniach. Okazało się, że rządzenie poprzez strach może odwoływać się nie tylko do terrorystów i wrogów demokracji, ale też do sił natury, które nie dają się kontrolować. W ten sposób zrodził się pomysł na zagospodarowanie kwestii ochrony przyrody poprzez manipulowanie ludzkim strachem przed lokalnymi, a zwłaszcza globalnymi kataklizmami.

Rządzenie poprzez strach może odwoływać się nie tylko do terrorystów i wrogów demokracji, ale też do sił natury, które nie dają się kontrolować. Można manipulować ludźmi, posługując się strachem przed globalnymi kataklizmami w rodzaju huraganów, powodzi, globalnego zlodowacenia bądź globalnego ocieplenia.

W latach siedemdziesiątych XX wieku, na fali rewolucji kontrkulturowej w końca lat sześćdziesiątych, zaczęły mnożyć się ruchy ekologiczne, często finansowane przez te same organizacje, które wcześniej finansowały działania związane z rewolucją seksualną, psychoanalizą i tzw. planowanym rodzicielstwem (czyli, mówiąc wprost, polityką proaborcyjną). W 1973 roku powstała w Wielkiej Brytanii pierwsza w świecie partia ekologiczna, a kolejne takie partie powstawały między innymi w Austrii, Belgii, Holandii, Irlandii, Niemczech i Szwecji. Byli „czerwoni”, a więc zwolennicy komunizmu i marksiści, dość szybko stali się „zieloni”, czego przykładem mogą być niemieccy politycy, tacy jak Joshka Fischer oraz Daniel Cohn-Bendit, zwolennik pedofilii znany wcześniej jako „czerwony Danny”.

Daniel Cohn-Bendit (ur. 1946), urodził się we Francji w żydowsko-nie-mieckiej rodzinie. W latach sześćdziesiątych zwolennik radykalnego komunizmu, znany jako „czerwony Danny”, później poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Zielonych. Po latach wyszły na jaw jego pedofilskie skłonności, które ujawniły się w czasie jego pracy w przedszkolu. W jednym z wywiadów pod-kreślał „seksualność dziecka jest czymś wspaniałym” i „uczucie rozbierania przez 5-letnią dziewczynkę jest fantastyczne, bo jest to gra o absolutnie erotycznym charakterze”.

Daniel Cohn-Bendit

W ten sposób naturalną skłonność do troski o środowisko, nie tylko przyrodnicze, ale również tradycyjne środowisko duchowe zastąpiono upolitycznionym i finansowanym przez globalne instytucje ekologizmem czy ekologią. Ruchy ekologiczne z kolei zaczęły uprawiać intensywną propagandę, której ważną częścią stał się atak na tradycyjne wartości, mające być, jak się twierdzi, zagrożeniem dla ekosystemu. Zarazem organizacje ekologiczne wykonywały usłużnie robotę dla wielkich koncernów, pod pretekstem troski o środowisko przeprowadzając rozmaite akcje wymierzone w lokalne społeczności, którym zaczęto wmawiać, że są zagrożeniem dla klimatu. Paradoksalnie, inaczej niż w XIX wieku, teraz troska o środowisko stała się bardzo postępowa. Mechanizm działania ekologizmu jest podobny do feminizmu czy marksizmu. Mamy tu znów podział świata na dobrych i złych: dobrych-ekologów i złych-konserwatystów. Pojawia się też fałszywa świadomość, którą mają wszyscy ci, którzy nie zgadzają się z postulatami ekologów. Stosowane są również psychologiczne metody nacisku i indoktrynacja, mająca wywołać u ludzi poczucie winy z powodu niewłaściwej troski o środowisko. Jednakże cel, podobnie jak w wypadku pozostałych wspo-mnianych nurtów, jest tylko jeden: władza. Ekolodzy, tak jak marksiści i feministki, chcą nakazywać innym, jak mają się zachowywać i jak mają myśleć. Jako wrogowie wolności nie są w stanie zaakceptować sytuacji, w której ludzie mają odmienne od nich poglądy. Najchętniej wprowadziliby terror, jednak nie dysponują odpowiednimi środkami. Pozostaje więc im głośna propaganda, tym skuteczniejsza, że znajduje się wiele globalnych instytucji, mających interes w jej wspieraniu. Trzeba bowiem dostrzec istotę zjawiska. Zarówno ekologizm, jak i feminizm oraz inne tego typu ruchy, są jedynie narzędziami do celu. Ich członkom może wydawać się, że działają samodzielnie, mogą nawet – jako pożyteczni idioci – wierzyć w wyznawane idee. Jednak są tylko pionkami, którymi manipulują dużo silniejsi gracze – ci, którzy dostarczają im środków na ich działalność.

Ekolodzy, tak jak marksiści i feministki, chcą nakazywać innym, jak mają się zachowywać i jak mają myśleć. Są wrogami wolności i nie są w stanie zaakceptować sytuacji, w której ludzie mają odmienne od nich poglądy. Faktycznym zaś celem nie jest żadna troska o środowisko, lecz zdobycie władzy nad innymi.

Tak jak Lenin nie byłby w stanie wywołać rewolucji w Rosji, gdyby nie był finansowany przez Niemców, nie byłby też w stanie utrzymać się z Trockim przy władzy, gdyby nie finansowanie przez Wall Street (co dotyczy też Hitlera), tak też wszystkie ruchy uderzające w fundamenty cywilizacji łacińskiej działają jedynie dzięki temu, że pewne instytucje dostarczają im środków, a pewni politycy – również stanowiący zaplecze tych instytucji – stwarzają im ramy do działania, media zaś służą im jako tuba propagandowa. Od pewnego czasu propaganda ekologizmu skupia się na problemie tzw. globalnego ocieplenia. Warto przy tym pamiętać, że jeszcze w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych straszono wszystkich globalnym ochłodzeniem klimatu i „nową epoką lodowcową”, która była takim samym narzędziem rządzenia poprzez strach, jak tzw. bomba populacyjna i wzbudzanie lęku przed przeludnieniem bądź wyczerpaniem zasobów ziemskich. Jak widać, nie mamy ani kolejnego zlodowacenia, ani przeludnienia, ani zasoby się wyczerpały, jednak nie jest to istotne. Ludzka pamięć jest krótka, narzędzia propagandowe coraz lepsze, a indoktrynacja na tyle skuteczna, że wielu ludzi faktycznie wierzy w teorie opowiadane przez ekologicznych ideologów.

Twórcami organizacji i partii ekologicznych często byli ludzie zaangażowani w wielki biznes niszczący planetę. Przykładem jest Robert P. Anderson (1917-2007), jeden z założycieli Ruchu Zielonych, który był szefem ARCO (Atlantic Rich-field Corporation), ponadnarodowej grupy naftowej prowadzącej rabunkową gospodarkę polegającą m.in. na wycince lasów. Anderson był również członkiem Komisji Trójstronnej i Grupy Bilderberg.

Robert P. Anderson

Ekologizm, choć walczy z tradycją, wytworzył osobliwy kult Matki Natury określanej w nawiązaniu do starożytnych jako Gaja — Matka Ziemia, mająca być przeciwieństwem chrześcijańskiego Boga Ojca. Ta pseudo-religia wyznawana przez część zwolenników ekologizmu w istocie nie ma nic wspólnego z archaicznymi kultami religijnymi, gdyż ma charakter skrajnie materialistyczny, sama zaś Ziemia (Gaja) nie traktowana jest jako sacrum, lecz czysto instrumentalnie.

Al Gore (ur. 1948), wiceprezydent USA za czasów Clintona, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za walkę z efektem cie-plarnianym. W jednym z fragmentów swojej słynnej książki Earth in the Balance z 2007 roku pisał: „na pewnych obsza-rach w Polsce dzieci są regularnie zabie-rane do głębokich kopalni, by odetchnęły od zanieczyszczeń i gazów różnego rodzaju w powietrzu”. W swojej książce (na której zarobił majątek) Gore prorokował o katastrofach klimatycznych, jakie mają nas spotkać w kolejnych latach, takich jak globalne huragany, katastrofalne powo-dzie w Chinach czy pustynnienie wielkich połaci ziemskich. W styczniu 2018 r. Larry Tomczak z Human Are Free sprawdził, ile z najważniejszych proroctw Gore’a się sprawdziło – okazało się, że żadne. Mimo to jednak oszust Gore wciąż uchodzi za guru ekologizmu.

Al Gore

Ekologizm, tak jak inne podobne ruchy, nie mogąc użyć wobec inaczej myślących siły, stara się ograniczać wolność słowa. Postuluje się wprowadzenie do kodeksu penalizacji „kłamstwa klimatycznego”, na wzór kar za głoszenie „kłamstwa oświęcimskiego”. Widoczna jest też presja na naukowców, którzy nie poddają się ekologicznemu lobby i podają zgodne z prawdą informacje. Te zaś mówią, że człowiek ma znikomy wpływ na klimat Ziemi, którego zmiany nie są ani do końca zbadane, ani możliwe do przewidzenia, nie ma wszakże możliwości, aby w wyniku ludzkiej działalności, nawet trwającej tysiące lat, klimat się „przegrzał” bądź „oziębił”).

Michael Shellenberger, jeden z głównych twórców ideologii globalnego ocieplenia i guru ekologów, przyznał się do szerzenia kłamstw. Na łamach szacownego pisma „Forbes” opubliował list (szybko ocenzurowany przez re-dakcję), w którym przepraszał za spowodowanie paniki klimatycznej i wskazywał na powielane przez ekologów kłamstwa. Pisał m.in.:

„Oto kilka faktów, które niewiele osób zna:

  • Ludzie nie powodują «szóstego masowego wymierania>>.
  • Amazonka nie jest «płucami świata».
  • Zmiana klimatu nie pogarsza klęsk żywiołowych.
  • Od 2003 roku pożary na całym świecie zmniejszyły się o 25 procent.
  • Ilość ziemi, której używamy do produkcji mięsa
  • licząc od największego obszaru ziemi wykorzystywanego przez ludzkość – zmniejszyła się o obszar prawie tak duży jak Alaska.
  • Nagromadzenie paliwa drzewnego oraz więcej domów w pobliżu lasów, a nie zmiana klimatu, wyjaśnia to dlaczego w Australii i Kalifornii jest więcej i bardziej niebezpiecznych pożarów.
  • Zanieczyszczenie powietrza i emisje dwutlenku węgla zmniejszają się w bo-gatych krajach od 50 lat. – Przystosowanie się do życia poniżej poziomu morza, uczyniło Holandię bogatą, a nie biedną.
  • Produkujemy o 25 procent więcej żywności niż potrzebujemy, jej nadwyżki będą rosły, nawet gdy świat będzie gorętszy.
  • Utrata siedlisk dzikich zwierząt i ich zabijanie stanowią większe zagrożenie dla gatunków niż sama zmiana klimatu.
  • Paliwo drzewne jest znacznie gorsze dla ludzi i dzikiej przyrody niż paliwa kopalne.
  • Zapobieganie przyszłym pandemiom wymaga więcej, a nie mniej „prze-mysłowego” rolnictwa. Wiem, że dla wielu ludzi powyższe fakty zabrzmią jak „climate denialism”, ale to tylko pokazuje wielkość wywołanej paniki związanej ze zmianami klimatycznymi” (cyt. za wolnemedia.net).

Schellenberger zdemaskował ideologię ekologiczną na łamach wydanej w 2020 roku książki Apocalypse Never: Why Environmenłal Alarmism Hurts Us All.

Ile kosztuje dziecko?

Felieton

Prof.Zbigniew Witkowski

Ile kosztuje dziecko ?

Rodzina składa się z rodziców i dzieci. Zgodnie z naszym prawodawstwem (konstytucja i odpowiednie ustawy) rodzina znajduje się pod ochroną państwa. A jak jest w praktyce ?Z mało żłobków i przedszkoli, pogarszający się stan edukacj i pozostawienie dzieci mniej zamożnych i zapobiegliwych rodziców swojemu losowi. . Agnieszka Radwańska czy Iga Świątek to nie tylko talenty, to mordercza praca i ogromny wysiłek finansowy rodziców.Ich było na to stać..Zwykle doprowadzenie dziecka do ukończenia studiów wyższych kosztuje rodziców od 500 000 do 1000 000 zł. To jednak nie tylko pieniądze, to jeszcze czas poświęcony na wychowanie i troska o o zdrowie. Zdecydowana większość wysiłków niematerialnych w doprowadzeniu dzieci do samodzielności spada na kobiety. To 25 lat wyrwane z życia, kiedy się nie dosypia, nie dba o swój wygląd i uparcie walczy o dobro potomstwa. Dzieci to widzą, szczególnie córki, które przysięgają sobie, że nigdy nie będą takimi altruistkami jak ich matki. Dorosło pokolenie, które dotrzymuje swojej przysięgi. Nigdy więcej nieplanowanego potomstwa, tym bardziej nieudanego , bo dzieci upośledzone traktują jako piekło matek.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego okazał się początkiem procesu, którego końca nie znamy i który na pewno nie zakończy się powrotem do starego porządku.

W całej tej szarpaninie między kobietami i resztą społeczeństwa w istocie zapomnieliśmy o dzieciach. Zabijać czy nie zabijać?. W Polsce nie jest to jednak właściwe pytanie. Państwo polskie dla własnej ciągłości narodowej powinno sobie postawić inne pytanie: czy kobieta w ciąży powinna być ozłocona za urodzenie dziecka? Za kilkanaście lat nawet i ozłocenie nie pomoże, bo rodzących kobiet będzie za mało aby zapobiec zapadaniu się w niebyt depopulacji Polaków. Obecnie mamy jeszcze wybór , nasze kobiety mogą jeszcze rodzić nasze dzieci w wystarczającej ilości aby zapobiec upadkowi populacji. W latch 30 i 50 tych tego wieku już będzie za późno. Dla podtrzymania liczby mieszkańców Polski trzeba będzie sprowadzać o obcokrajowców i to masowo. Ich nadmiar oferuje Bliski Wschód.Ale czy to jest recepta dla nas?

List do ks. prof. Marka Jędraszewskiego – arcybiskupa, metropolity krakowskiego

PKE
  • Kuria Metropolitalna

Ul. Franciszkańska 3, 31-004 Kraków

Ekscelencjo,

Wielce czcigodny i umiłowany Księże Arcybiskupie

Piszemy do Jego Ekscelencji nie tylko jako wierni Chrystusowego Kościoła, ale także, jako obywatele Rzeczpospolitej i ekolodzy zatroskani o los środowiska – zarówno tego naturalnego jak i tego duchowego; w szczególności zatroskani o los polskich rodzin oraz dzieci i młodzieży.

Na początek pragniemy gorąco podziękować Ekscelencji za homilię wygłoszoną  w Bazylice Mariackiej w Krakowie, poświęconą pamięci bohaterów walczących w Powstaniu Warszawskim; powstańcom, którzy oddali swe życie w służbie Bogu i Ojczyźnie, niosąc w sercach ożywiającą kolejne pokolenia Polaków triadę: Bóg – Honor – Ojczyzna. Wszyscy, miłujący Polskę i dbający o Jej tożsamość, mamy obowiązek, w każdym pokoleniu na nowo, podejmować płynące z tej triady zobowiązania, a rolą Kościoła jest jej wagę i aktualność nieustannie przypominać.

Po wielu latach zniewolenia doczekaliśmy się wolności i możemy swobodnie wypowiadać swoje myśli. Pamiętać jednak trzeba, że powinny one służyć poszukiwaniu dobra wspólnego i proklamowaniu prawdy, a odbywać się z poszanowaniem prawa i godności człowieka. Okazało się jednak, że nie wszystkim o prawdę, wolność, godność i dobro wspólne chodzi, a tzw. marsze „równości” pokazały, że nie chodzi także o równość, lecz o głoszenie i narzucanie kolejnej bezbożnej, zniewalającej i deprawującej ideologii, połączone z kneblowaniem ust przeciwnikom oraz odbieraniem im praw i dobrego imienia.

Ekologia, którą się zajmujemy, to przede wszystkim ważna nauka przyrodnicza ukazująca ścisłe relacje życia ze środowiskiem. Pozwala poznać i ująć w prawa nie tylko wielorakie powiązania życia i środowiska, ale także dostrzec głębokie analogie istniejące w tym względzie między życiem biologicznym i duchowym.

Ekologia stała się jednak w naszych czasach także przestrzenią walki ideologicznej. Wiele kierunków ekofilozofii i scjentystycznie nastawionych kierunków pseudonauki, a także bio- i ekocentryzm oraz różne nurty tzw. głębokiej ekologii, zaczęło podważać ugruntowany w cywilizacji łacińskiej teocentryczny obraz świata i osadzony w jego ramach antropocentryzm. Na fali rzekomej dbałości o życie i środowisko zaczęto zrównywać prawa zwierząt i ludzi. Na fali tak pojmowanej „troski” o przyrodę pojawił  się behawioralny opis człowieka jako „nagiej małpy”. Agresywne ruchy „zielonych” wypisały na swych sztandarach wezwania do ograniczenia prokreacji poprzez różne formy sterylizacji, antykoncepcji, promocję aborcji i eutanazji oraz temu podobne – wszystko rzekomo w imię ekologii, traktowanej przez wielu jako nowa „religia”. Z tymi „koncepcjami ochrony środowiska” doskonale współgrają osłaniające je pseudonaukowe ideologie gender, LGBT, czy różne formy eugeniki prenatalnej ukrytej pod „zatroskaną o dobro człowieka” techniką in vitro.

Wszystkie te działania święty Jan Paweł II, największy bodaj autorytet moralny XX wieku, określał jednoznacznie, jako składowe „cywilizacji śmierci” i z całą stanowczością słusznie potępiał. Na ironię losu, te urągające zdrowemu rozsądkowi i zwykłej przyzwoitości ideologie znalazły dziś miejsce, pod szyldem „nauki”. W ostatnich latach, jak grzyby po deszczu wyrastać zaczęły na polskich uniwersytetach katedry, wydziały czy instytuty gender, choć wiemy doskonale, że z prawdziwą nauką mają one tyle wspólnego, ile miały niegdyś placówki „naukowe” marksizmu-leninizmu, socjalistycznej ekonomii, filozofii, czy edukacji.

Współczesna biologia i ekologia, której dobrze udokumentowane osiągnięcia przeniesiono na grunt ustaw o ochronie przyrody, nakazuje chronić nie tylko wszystkie etapy cyklu rozwojowego (od poczęcia aż po naturalną śmierć), ale także środowiska każdej z tych faz rozwojowych. Chcąc chronić żabę, zobowiązani jesteśmy także ustawowo do ochrony skrzeku i środowiska, w którym przechodzi pierwsze etapy rozwoju. Wynika to z oczywistej, ponad wszelką wątpliwość wykazanej naukowo, tożsamości organizmu od momentu jego poczęcia w formie pojedynczej zapłodnionej komórki do ostatnich chwil życia; oczywistej dziś dla każdego ucznia szkoły podstawowej, ale kwestionowanej przez rozmaitej maści pseudouczonych z tytułami profesorów i członków akademii.

Okazuje się, że do środowisk lęgowych czy żerowisk kornika, dzięcioła bądź traszki nie mają prawa ich właściciele czy gospodarze terenu, bo jest to wartość ponadnarodowa chroniona prawem europejskim bądź międzynarodowym. Jest jednak pewien wyjątek; jest nim najcenniejsze, najwrażliwsze i najbardziej dziś zagrożone środowisko – łono kobiety i matki, w którym pierwszy etap swego rozwoju przechodzi człowiek. Środowisko to, według tych samych często ideologii, które bronią środowisk lęgowych zwierząt, czy ciężarnych loch, okazuje się być prywatną własnością feministek, ideologów gender i LGBT oraz rozmaitej maści pseudoekologów, którzy po obronieniu kornika czy dzięcioła w Puszczy Białowieskiej, wyruszają na „czarne marsze” w obronie prawa do zabijania bezbronnych ludzi w „prywatnych” ponoć i niepodlegających ochronie środowiskach, jakimi są ich „brzuchy”. Nie można dziś wyciąć drzewa w lesie w okresie lęgowym ptaków, ale można bezkarnie wyrzucić, jak śmieć, bezbronne dziecko z łona matki, a lekarza, który jej w tym procederze nie pomoże, skazać na grzywnę lub więzienie.

Dziś te nowe, a raczej w nowe szaty przebrane ideologie, nie mniej zbrodnicze od totalitarnego bolszewizmu czy nazizmu, próbują podważać odwieczny ład moralny fundujący ogólnoludzką kulturę. Groźniejsze od tamtych o tyle, że uzbrojone w narzędzia zniewalającego globalizmu. Zbrodnicze, bo niczym śmiertelna trucizna, dodawana podstępnie do niemal wszystkich pokarmów, stopniowo deprawują sumienia zakłamując podstawową prawdę o człowieku i jego przyrodzonej godności; niszczą charaktery i zabijają niepostrzeżenie ludzką duszę; podkopują fundamenty duchowej formacji w najtrudniejszej do wychowania, a zarazem kluczowej dla życia tak indywidualnego, jak i zbiorowego sferze ludzkiego bytowania, sferze warunkującej właściwy kształt miłości, nierozerwalność małżeństwa i trwałość rodziny – ostatecznie los przyszłych pokoleń Polaków i całej Rzeczpospolitej. Ideologie te uderzają równocześnie w fundamenty wiary i ludzkiej wolności oraz wizję człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boga.

Kościół był zawsze opoką ogólnoludzkiej prawdy ufundowanej na autorytecie samego Boga; był „solą ziemi i światłością świata” oraz „znakiem sprzeciwu”. Dlatego od jego pasterzy oczekuje się głoszenia PRAWDY, „nastawania w porę i nie w porę”, „wykazania błędu”, „pouczenia” – szczególnie w sytuacji, gdy zło sieje zamęt, a śmiertelna trucizna wlewa się podstępnie w serca, umysły i dusze wiernych.

Polski Klub Ekologiczny Małopolska nosi we wdzięcznej pamięci audiencję swego kierownictwa u Ekscelencji na początku Jego duszpasterzowania w Archidiecezji Krakowskiej oraz udzielone nam wtedy błogosławieństwo. Umacnia nas ono w walce prowadzonej na naszym skromnym poletku służby społecznej. Spotkanie to zapamiętaliśmy jako głębokie przeżycie duchowe dające poczucie jedności myśli i celów wpisanych w obronę życia i jego środowiska. Pragniemy podkreślić, że odwieczne prawdy głoszone przez Kościół na temat życia i jego środowiska są dla wielu członków Polskiego Klubu Ekologicznego szczególnie ważną inspiracją.

Dlatego też uważamy, że w obliczu permanentnej już akcji niewybrednego atakowania Kościoła i jego duszpasterzy, w tym szczególnie Jego Ekscelencji, naszym obowiązkiem jest wyrazić raz jeszcze naszą wdzięczność Księdzu Arcybiskupowi za wygłoszoną w Bazylice Mariackiej homilię i jasne ukazanie prawdy o zagrożeniach, jakimi są ideologie niszczące podstawy ogólnoludzkiej kultury.

Na koniec pragniemy życzyć Jego Ekscelencji wiele zdrowia, sił, wytrwałości i odwagi w głoszeniu prawd Bożych oraz wszelkiego błogosławieństwa i obfitości łask. Zapewniamy również o stałej modlitewnej pamięci.

Członkowie Rady Naukowej Polskiego Klubu Ekologicznego Małopolska

1)Prof.Zbigniew Mirek,botanik,przyrodnik Polska Akademia Nauk Kraków

2)Prof.Zbigniew Witkowski, biolog,były Wiceminister Srodowiska

3)Prof.Andrzej Drożdż ,biolog

4)Prof. Zbigniew Myczkowski,architekt krajobrazu,Politechnika Krakowska

5)Prof.Andrzej Tomek,lesnik ,Uniwersytet Rolniczy Kraków

6)Prof.Katarzyna Sawicka- Kapusta,biolog,botanik Uniwersytet Jagielloński

7)Prof.Janusz Miczynski,inzynier środowiska ,Uniwersytet Rolniczy Kraków

8)Prof. Wojciech Krzaklewski ,leśnik Uniwersytet Rolniczy Kraków

9)dr inż.Zsuzsanna Iwanicka inzynier środowiska

10)dr inz.Tadeusz Kopta ekspert d/transportu

11) dr Zygmunt Fura,chemik,Sekretarz Rady Naukowej PKE Małopolska

12)mgr inż Zofia Tomek,leśnik Uniwersytet Rolniczy Kraków

13)mgr Krystian Waksmundzki,geograf ,współzałożyciel PKE (23.09.1980)

14)mgr Adam Markowski,polonista,Honorowy Prezes Zarządu Okręgu PKE

15)mgr inż Kazimierz Rabsztyn ,rolnik ekologiczny

16)mgr Krzysztof Wozniak ,informatyk

Kraków 21.08.2019

O fenomenie wdzięczności

O fenomenie wdzięczności

Kraków, dnia 23 września 2020 r.

Albert Schweitzer (1875-1965) – lekarz, myśliciel, muzyk, muzykolog, protestancki misjonarz i teolog, autor etyki „czci dla życia”, laureat pokojowej nagrody Nobla, napisał: „Jeśli otrzymałeś więcej niż inni w talentach, w wydajności pracy, w sukcesach, w pięknym dzieciństwie,w harmonijnych stosunkach domowych, nie wolno ci tego przyjmować jako czegoś oczywistego. Musisz uiścić za to zapłatę. Masz do uiszczenia niezwykły dług, jaki życiem należy płacić życiu”. Schweitzer potwierdził te słowa całym swoim życiem. Do takiej postawy skłania nas etyka społeczna, kultura pamięci, troska o przyrodę, kultura solidarności.

Czy muszę zapewniać, że powołanie PKE, w znaczącym okresie naszych dziejów, było wyrazem takiej właśnie postawy?

I jeszcze jeden cytat tego samego autora: „Bezmyślność sprawia, że zbyt mało jest miejsca
w naszym życiu dla uczucia wdzięczności. Przeciwstawiaj się tej bezmyślności. Naucz się
w naturalny sposób odczuwać i wypowiadać wdzięczność. Zaznasz wtedy szczęścia i inni go dzięki tobie zaznają”.
Po co ten cytat? Wydaje mi się, że pierwszą powinnością ludzi myślących jest walka z bezmyślnością w nas i wokół nas, i to niezależnie od tego, jakiej się jest specjalności. W równym stopniu dotyczy to ludzi młodych. A co jest zaprzeczeniem bezmyślności, jeśli nie umiłowanie mądrości i jeśli nie solidarność? Solidarność, która łączy pokolenia i której wyrazem jest okazywanie wdzięczności? Zauważmy, że u jej podstaw jest praca, którą Cyprian Kamil Norwid, ostatni z naszych wielkich romantyków i pierwszy z pozytywistów, jakże trafnie nazywał „czynnym myśleniem”.

Mówi się, że my Polacy, zwłaszcza w Krakowie, lubimy obchodzić uroczyście rozmaite jubileusze. Czy tylko po to, aby się pokazać, aby się zabawić? Tego rodzaju powody bywają i nic w tym złego, ale tylko wtedy, kiedy nie zabraknie szczerego wyrazu głębokiej wdzięczności za wysiłek, za pracę ofiarną tych wszystkich, których wspominamy. Wspominamy, aby się wzmocnić w trosce , nade wszystko zaś w trosce o zachowanie przyrody. Mówiąc o przyrodzie myślimy o człowieku,  bo o stosunek człowieka do świata stworzeń tu chodzi. Myślimy tym samym o wdzięczności za dar, którym jest życie.

Wdzięczność i okrucieństwo nie mogą iść z sobą w parze. Użyteczność tak , byle przytomnie, byle sprawiedliwie. A sprawiedliwość? Znakomity Friedrich Wilhelm Leibniz uczył: „sprawiedliwość jest miłością bliźniego ludzi mądrych”. Dopowiem jeszcze, że mało przemyślane i dla doraźnej potrzeby ustawy źle służą ochronie przyrody i sprawiedliwości. Nadmiar miłości własnej nie pozwala miłować. Miłość, wdzięczność i troska dopełniają się, potęgują się wzajemnie i twórczo.

Paradoksalnie można powiedzieć, że dobrze pojęty konserwatyzm, powodowany wiarą
w sens podejmowanych zadań, bo wolność wewnętrzna, miłość i odpowiedzialność są u jej podstaw, z istoty swej jest proekologiczny i przyszłościowy. Jest wyrazem nadziei, że jako ludzie mamy jeszcze na tej ziemi przyszłość przed sobą. Nadzieja nie jest matką głupich. Nadzieja jest dla przyszłości. Nadzieja jest cnotą ludzi twórczych, którzy, podejmując konkretne zadania danego czasu, przenoszą twórczy dorobek minionych pokoleń w odległą przyszłość. Takich obywateli nam trzeba, a zatem takiej edukacji i tak pojmowanej ochrony przyrody. Okrągłe rocznice i związane z nimi obchody pozwalają jeszcze raz to wszystko przemyśleć.

Dr Leopold Zgoda

Filozof, etyk , członek Rady Naukowej PKE Małopolska

Stanowisko Rady Naukowej PKE Małopolska: kontrowersyjne rozwiązania w sprawie praw zwierząt

Stanowisko Rady Naukowej PKE Małopolska: kontrowersyjne rozwiązania w sprawie praw zwierząt

Próba nowelizacji ustawy, mającej podnieść dobrostan zwierząt, przyniosła wiele kontrowersji a nawet polityczny kryzys..  W sprawę został zaangażowany autorytet polityczny najwyższej rangi – prezes PIS, Jarosław Kaczyński.  Obawiamy się, że dwa ważne problemy zostały w tej propozycji nie do końca przemyślane.  Nasz głos traktujemy jako udział w dyskusji na temat kształtowania prawa w Polsce w dziedzinie ochrony zwierząt, w tym szczególnie gatunków, które powierzone są bezpośredniej odpowiedzialności człowieka.

Aby uniknąć jakichkolwiek nieporozumień czy niedomówień, zacząć trzeba od oczywistej skądinąd konstatacji, że traktowanie zwierząt w sposób zadający im niepotrzebne cierpienie, zarówno w  trakcie hodowli jak i w trakcie zabijania jest bezspornie  naganne moralnie i wymaga wprowadzenia odpowiednich regulacji prawnych dla zapobieżenia (na ile to tylko możliwe) aktom okrucieństwa. Jest również bezsporne, że ktoś musi kontrolować hodowców zwierząt pod kątem przestrzegania odpowiedniego dobrostanu inwentarza i egzekwować wypełnianie obowiązującego w tym względzie prawa. Jednakże dbałość o rzeczony dobrostan i maksymalne ograniczanie niepotrzebnego cierpienia nie mogą prowadzić do rozwiązań naruszających zdrowy rozsądek lub ogólnie przyjęte normy prawne.

Pierwszą bulwersującą  sprawą jest  fakt dopuszczenia organizacji pozarządowych do rozstrzygania o sprawach majątkowych dotyczących prywatnej własności. Nie ulega wątpliwości, że właściciel lub zarządca zwierząt odpowiada za ich dobrostan nie tylko przed własnym sumieniem, ale i przed społeczeństwem. Dlatego można dopuścić społeczną kontrolę w tym względzie poprzez udział w inspekcjach organizacji działających na rzecz dobrostanu zwierząt; powinny się jednak one odbywać zawsze z udziałem policji. Co się zaś tyczy prawa odbierania cudzej własności, należeć ono może wyłącznie do służb państwa lub odpowiednich organów samorządowych i nie może odbywać się z naruszeniem ogólnie przyjętych zasad. Jedyną uprawnioną służbą w dziedzinie wyrokowania o niewłaściwym traktowaniu zwierzęcia, lub nieodpowiednich warunkach jego przetrzymywania, powinien być Powiatowy Lekarz  Weterynarii.  Jawnym złem obecnego zapisu ustawy o ochronie zwierząt i prawnym skandalem jest nie tylko zgoda na naruszanie miru domowego przez organizacje pozarządowe, ale także danie tym organizacjom prawa do stosowania przymusu wobec innych obywateli – w tym przypadku prawa odbierania zwierząt prawowitemu właścicielowi bez wyroku sądowego czy decyzji innego właściwego organu. Rola rzeczonych organizacji w społeczeństwie powinna opierać się przede wszystkim o zasadę subsydiarności (pomocniczości) polegającą w tym przypadku na możliwości powiadamiania odpowiednich organów o nie spełnianiu wymogów dobrostanu zwierząt przez ich właściciela lub żądania natychmiastowej kontroli w przypadku podejrzenia, że sytuacja taka ma miejsce. W wielu wypadkach, po stwierdzeniu nieprawidłowości nie będących przejawem lekceważenia prawa, a wynikających niekiedy z przyczyn  nie zawinionych wprost przez właściciela, rozważyć należałoby najpierw pomoc przedstawicieli organizacji społecznych w doprowadzeniu do odpowiednich zmian w prowadzonej hodowli. Wyłącznie w przypadkach stosowania okrucieństwa wobec zwierząt,  należy je właścicielowi natychmiast odbierać; jednak o tym powinny decydować i tego dokonywać odpowiednie służby państwa w trybie spełniającym ogólnie przyjęte normy prawne. Interwencja Powiatowego Lekarza Weterynarii powinna odbywać się obligatoryjnie w terminie najkrótszym z możliwych, nie dłuższym jednak niż trzy dni od zawiadomienia o nieprawidłowościach lub podejrzeniu ich zaistnienia.

Warto podkreślić, że Powiatowy Lekarz Weterynarii uzyskał odnośne uprawnienia w równoległej ustawie o ochronie zdrowia zwierząt. Nie ma zatem żadnego powodu do utrzymywania w sprawach ochrony zwierząt i ochrony zdrowia zwierząt dwóch odmiennych rozwiązań prawnych, tym bardziej, jeśli to nowo proponowane wyraźnie narusza zdrowe standardy stosowania prawa. Należy raz jeszcze podkreślić z mocą, że organizacje działające na rzecz dobrostanu zwierząt powinny spełniać w społeczeństwie rolę sygnalistów lub życzliwych pomocników ludzi słabo radzących sobie z doglądaniem zwierząt, nie zaś prokuratorów i egzekutorów prawa.

Druga sprawa dotyczy całkowitego zakazu hodowli zwierząt futerkowych. W tym przypadku  pozarządowi aktywiści  wskazują, że zwierzęta te hodowane są w warunkach urągających ich dobrostanowi.  Polska  ma w tej sprawie możliwość pójścia drogą bądź Niemiec, bądź Holandii. Holendrzy zupełnie zabronili hodowli zwierząt futerkowych, w Niemczech natomiast wyraźnie podniesiono standardy hodowli zwierząt futerkowych zapewniające im odpowiedni dobrostan. Spowodowało to, co prawda, że  dla wielu hodowców  dalsze prowadzenie ferm okazało się nieopłacalne (szczególnie wobec konkurencji nie przestrzegających często odpowiednich standardów ferm azjatyckich), ale nie naruszyło ogólnych zasad i standardów prawa obowiązujących w analogicznych przypadkach.

Można i trzeba pochwalać troskę, zarówno organizacji pozarządowych jak i partii politycznych, o dobrostan zwierząt oraz zaangażowanie na rzecz przestrzegania prawa w tym względzie –  to zresztą obowiązek każdego uczciwego obywatela.  Pragniemy jednak przypomnieć (w  kontekście prowadzonej dyskusji), że w Polsce działała niegdyś Straż Ochrony Przyrody, której celem była społeczna kontrola przestrzegania prawa ochrony przyrody. Straż jednak, istniejąca przez ponad 50 lat, została zlikwidowana pod koniec rządów Jerzego Buzka.  Prawnicy Ministerstwa Ochrony Środowiska orzekli wówczas, że legitymowanie obywateli, nakładanie mandatów czy stosowanie przymusu bezpośredniego przez organizację społeczną,  a więc poza  uprawnionymi do tego organami państwa i samorządów,  jest niezgodne z naszym i unijnym systemem prawnym. To kolejny argument przeciwko propozycjom obrońców praw zwierząt, którzy równocześnie głoszą troskę o respektowanie praw konstytucyjnych.

 Próba przyjęcia noweli prawa w przedłożonym kształcie nie powiodła się już na poziomie parlamentarnym; jeżeli jednak zostałaby przyjęta przez obie izby, zostanie z pewnością zaskarżona, a następnie odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny i skompromituje tylko inicjatorów – jest bowiem jawnie niekonstytucyjna. Równie niebezpieczne jest tworzenie poprzez taką ustawę precedensów uruchamiających lawinę zdarzeń analogicznych, destrukcyjnych wobec państwa prawa.

Polski Klub Ekologiczny, jako organizacja społeczna działająca na rzecz ochrony przyrody i wszelkich form życia, nie może milczeć w sytuacji, gdy jakiekolwiek inne organizacje czy podmioty działające pod sztandarami „ekologii”, próbują rościć sobie tytuł do naruszania zdrowych norm prawa – prowadzi to bowiem zawsze, wbrew składanym deklaracjom, do obniżania rangi, ważnych z ogólnospołecznego punktu widzenia, spraw ochrony przyrody; prowadzi także do – z pewnością „nieekologicznej” – anarchizacji życia społecznego, nie mówiąc o zasadach zdrowego rozsądku.  PKE obchodzi w tym roku 40 lat swego istnienia. Zawsze w naszych opiniach stanowiskach odwołujemy się do zasady ..”Plus ratio quam vis”…. Ratio to nauka i fakty, to domena  Rady Naukowej Małopolska PKE

Rada Naukowa PKE Małopolska, posiada w swoim składzie wybitnych ekspertów, osoby z doświadczeniem warto  w takich sytuacjach  i debatach skorzystać z naszego potencjału. Stąd nasz głos w dyskusji.

Przewodniczący Rady Naukowej PKE-Małopolska: dr Zygmunt Fura

Za Zarząd Okręgu PKE Małopolska: Prof. dr hab. Zbigniew Witkowski

Ekoteologia

Jakub Stonawski

Ekoteologia to oczywiście nic innego jak ekologia z perspektywy teologii, a konkretnie w perspektywy chrześcijańskiej. To nurt, który jakoby pojawił się ostatnio, zwłaszcza po encyklice papieża Franciszka „Laudato Si”, ale tak naprawdę to działa już od zarania dziejów.

Utarło się w dzisiejszym świecie, że ekologię, działania proekologiczne, kojarzy się raczej z lewicą, z liberalizmem, z ateistami. I oczywiście, wiele organizacji ekologicznych ma właśnie takie korzenie. Wiążę się to oczywiście z całą otoczką, z całą ideologią tego typu myślenia. Tam człowiek jest zrównany z przyrodą, ze zwierzętami. Takie podejście, teoretycznie słuszne, zakłamuje prawdziwy sposób patrzenia na sprawy środowiska.

Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». 
I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak.” (Rdz 1, 27-30).

Bóg stworzył całą ziemię i dał ją nam, ludziom. Z tego samego wynika podejście do ekologii w sposób antropocentryczny – człowiek jest najważniejszy i jest panem ziemi. Jest to więc najważniejsza różnica w podejściu do tematu ekologii, pomiędzy chrześcijanami, a ateistami.

Jednak trzeba pamiętać o tym, co dla nas jest jeszcze ważniejsze – Bóg dał nam ziemię i zwierzęta, nie po to by to zniszczyć, roztrwonić, ale po to by o to dbać. Naszym obowiązkiem, jako chrześcijan, jest dbanie o środowisko naturalne, o zwierzęta, o jakość powietrza, o jakość wody i gleby.

Ten obowiązek wynika też zarówno z tego fragmentu „Stworzył więc Bóg człowieka na swójobraz (..), ale także z wielu innych miejsc w Biblii, choćby

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście.” (1 Kor 3, 16-17).

Niszcząc środowisko, niszcząc przyrodę – niszczymy siebie. A przecież jesteśmy świątynią Boga, której nie wolno zniszczyć.

Z tego wszystkiego wynika głęboka nauka dla nas, katolików, chrześcijan, o obowiązku dbania o środowisko naturalne. Ziemia jest naszym dziedzictwem od Boga, więc musimy o nią dbać.

Podczas Synodu Amazonskiego wsród wielu spraw, mówiło się tam też o ekologii. Pojawiają się głosy biskupów, aby wprowadzić do listy grzechów tzw. „grzech ekologiczny”. I wtedy katolicy będą musieli się spowiadać z takich grzechów.

Czyż nie jest grzechem palenie śmieci, palenie plastików w piecu? Czyż nie jest grzechem wyrzucanie butelek, szklanych i plastikowych, nad rzeką? Czyż nie jest grzechem wyrzucenie opon samochodowych w środku lasu?

Wiele razy jadąc za kimś widzę, jak w czasie jazdy wywala śmieci, butelki, puszki, niedopałki przez okno. To ten sam człowiek, który święci auto na św. Krzysztofa, ma w tym aucie święty obrazek lub różaniec.

To jest nasza ziemia, nasz dom. Jeżeli zniszczymy dom, to gdzie będziemy mieszkać?