T. S. Eliot: Religia, kultura i cywilizacja

Nie jest powszechnie wiadomo, iż T. S. Eliot mniej więcej od połowy lat trzydziestych ubiegłego stulecia często zajmował stanowisko w kwestiach politycznych, społecznych i edukacyjnych. W tym względzie z pewnością moglibyśmy zaliczyć Sir Rogera Scrutona do grona duchowych spadkobierców i kontynuatorów konserwatywnych idei Eliota, dotyczących kształtowania cywilizacji godnej tej nazwy.
TS.Eliot lansował koncepcję  Chrzescijanskiego Społeczenstwa. Na ten m.inn. aspekt zwraca uwagę w eseju  Andrzej Słomianowski ,nasz korespondent z Niemiec.

„Tylko jakiś bóg może nas jeszcze uratować” – Martin Heidegger w tygodniku Der Spiegel, 1976

W roku 1927, zamieszkały od 1914 roku w Anglii,
trzydziestodziewięcioletni poeta amerykański Thomas Stearns Eliot
(1888–1965) przyjmuje obywatelstwo brytyjskie i, co dla niego samego
najważniejsze, przyjmuje chrzest i wstępuje do Kościoła anglikańskiego.
Jego orientacja religijna będzie od tej pory anglokatolicka. Jednocześnie
Kościół rzymskokatolicki pozostanie mu do końca życia bliski, a papież
będzie dlań zawsze ważnym autorytetem.
Kiedy w 1926 roku odwiedził Rzym, ku zdumieniu swego brata i
szwagierki, którzy mu towarzyszyli, Eliot upadł na kolana przed
watykańską Pietą Michała Anioła. Był to dla poety trudny czas: miał za
sobą kilkuletni, głęboko traumatyzujący go kryzys małżeński i publikację
w 1922 roku poematu The Waste Land (Ziemia jałowa), utworu, który
przez dłuższy czas napotykał na duży opór odbiorców.

W marcu 1939 roku Eliot miał wykłady w Corpus Christi College na
Uniwersytecie Cambridge, które opublikował w październiku tegoż roku
jako książkę pt. The Idea of a Christian Society (Idea chrześcijańskiego
społeczeństwa). Bezpośrednim powodem druku wygłoszonych w Cambridge wykładów była ówczesna sytuacja polityczna w Europie: haniebna polityka appeasementu wobec Hitlera, uległość wobec Stalina i umizgi doń lewicujących europejskich intelektualistów (vide artykuły i felietony George‘a Orwella z tamtego okresu) oraz ogólna polityczna nieudolność i nieefetykwność europejskich demokracji w latach konsolidowania się dwu totalitaryzmów – czerwonego i brunatnego.

Obok liberalizmu Eliot wymienia industrializm i wynikający z niego
materializm jako realne zagrożenia cywilizacyjne, nierozerwalnie złączone
ze świeckim (dla Eliota pogańskim) porządkiem społeczno-politycznym:

W roku 1927, zamieszkały od 1914 roku w Anglii,
trzydziestodziewięcioletni poeta amerykański Thomas Stearns Eliot
(1888–1965) przyjmuje obywatelstwo brytyjskie i, co dla niego samego
najważniejsze, przyjmuje chrzest i wstępuje do Kościoła anglikańskiego.
Jego orientacja religijna będzie od tej pory anglokatolicka. Jednocześnie
Kościół rzymskokatolicki pozostanie mu do końca życia bliski, a papież
będzie dlań zawsze ważnym autorytetem.
Kiedy w 1926 roku odwiedził Rzym, ku zdumieniu swego brata i
szwagierki, którzy mu towarzyszyli, Eliot upadł na kolana przed
watykańską Pietą Michała Anioła. Był to dla poety trudny czas: miał za
sobą kilkuletni, głęboko traumatyzujący go kryzys małżeński i publikację
w 1922 roku poematu The Waste Land (Ziemia jałowa), utworu, który
przez dłuższy czas napotykał na duży opór odbiorców.

W marcu 1939 roku Eliot miał wykłady w Corpus Christi College na
Uniwersytecie Cambridge, które opublikował w październiku tegoż roku
jako książkę pt. The Idea of a Christian Society (Idea chrześcijańskiego
społeczeństwa). Bezpośrednim powodem druku wygłoszonych w Cambridge wykładów była ówczesna sytuacja polityczna w Europie: haniebna polityka appeasementu wobec Hitlera, uległość wobec Stalina i umizgi doń lewicujących europejskich intelektualistów (vide artykuły i felietony George‘a Orwella z tamtego okresu) oraz ogólna polityczna nieudolność i nieefetykwność europejskich demokracji w latach konsolidowania się dwu totalitaryzmów – czerwonego i brunatnego.

Obok liberalizmu Eliot wymienia industrializm i wynikający z niego
materializm jako realne zagrożenia cywilizacyjne, nierozerwalnie złączone
ze świeckim (dla Eliota pogańskim) porządkiem społeczno-politycznym:

„Im bardziej uprzemysłowione jest społeczeństwo, tym łatwiej kwitnąć w nim będzie materialistyczna filozofia życia i tym bardziej będzie ona mordercza. (…) Nieograniczony industrializm odznacza się bowiem tendencją do tworzenia całych grup kobiet i mężczyzn – ze wszystkich warstw społecznych – oderwanych od tradycji, odciętych od religii i łatwo ulegających masowej sugestii, krótko mówiąc, tendencją do tworzenia tłumu. A tłum, mimo iż dobrze nakarmiony, zdyscyplinowany, dobrze ubrany i dobrze zakwaterowany, pozostanie tłumem.”

Proroczo pisze Eliot o koegzystencji człowieka z naturą (przyrodą):

Możemy powiedzieć, iż religia, w odróżnieniu od współczesnego pogaństwa, pociąga za sobą harmonijne współżycie z naturą. Nietrudno zauważyć, iż życie w zgodzie z naturą pozostaje również w zgodzie z tym co nadnaturalne (supernatural) i że ani jedno ani drugie nie przystaje do wszystkiego, co mechanistyczne. (…) Zaczynamy sobie uzmysławiać, że organizacja społeczeństwa na zasadzie prywatnego profitu przy jednoczesnym wyniszczaniu dóbr publicznych, z winy nieuregulowanego industrializmu prowadzi do deformacji ludzkości i wyczerpania zasobów naturalnych. Widzimy także, że znaczna część postępu materialnego realizowana jest na rachunek przyszłych pokoleń, które za ów postęp zmuszone będą słono zapłacić. (…) Uważam, iż niewłaściwy stosunek do natury oznacza także niewłaściwą postawę wobec Boga i że konsekwencją tego stanu rzeczy będzie nasza nieuchronna zagłada. Bowiem wystarczająco długo wierzyliśmy wyłącznie w wartości umożliwiające nam zmechanizowany, skomercjalizowany i zurbanizowany tryb życia. Jest już najwyższy czas po temu, byśmy wreszcie zaczęli liczyć się z permanentnymi warunkami, które ustanowił Bóg, pozwalając nam żyć na tej planecie.

W Idei chrześcijańskiego społeczeństwa Eliot szkicowo przedstawia jako
istotne jego trzy elementy: Chrześcijańskie państwo i zarazem
chrześcijańskie społeczeństwo pod kątem prawodawstwa, administracji
publicznej, tradycji legalizmu oraz formy. Eliot podkreśla przy tym, iż w
jego koncepcji państwo, w jakimś sensie, musi być chrześcijańskie. M. in.
pisze:

(…) Ale chrześcijańska wiara polityków nie jest czynnikiem zasadniczym: decydujący jest fakt, iż politycy działać muszą w ramach określonych przez temperament i tradycje ludzi, nad którymi sprawują rządy, muszą zatem realizować swoje ambicje i zarazem powiększać dobrobyt i prestiż państwa w ramach ogólnej struktury, która jest chrześcijańska.

Dalsze dwa elementy składające się na chrześcijańskie społeczeństwo to
chrześcijańska wspólnota (pojęcie ogólne, odnoszące się do całości
społeczeństwa) oraz wspólnota chrześcijan (pojęcie o węższym znaczeniu,
odnoszące się do duchowej i umysłowej elity).
Relację pomiędzy chrześcijańskim państwem, chrześcijańską wspólnotą i
wspólnotą chrześcijan najlepiej rozpatrywać z punktu widzenia na ile i jak
się wierzy. Wśród polityków jako minimum winno obowiązywać świadome
przestrzeganie chrześcijańskich reguł zachowania (prowadzenia się). Z
kolei w chrześcijańskiej wspólnocie, nad którą politycy sprawowaliby
władzę, chrześcijańska wiara byłaby niejako przyrodzona i jako minimum
można by tu uznać odpowiednie, acz w dużej mierze nieświadome
zachowanie (prowadzenie się). Wspólnota chrześcijan natomiast,
składałaby się ze stosunkowo małej liczby osób, które świadomie
kultywowałyby chrześcijański tryb życia – socjalnie rzecz biorąc – na
najwyższym poziomie.
Odnośnie roli Kościoła w chrześcijańskim społeczeństwie pisze Eliot:

Kościół w chrześcijańskim społeczeństwie musi w oczywisty sposób pozostawać w jakiejś relacji do trzech wymienionych przeze mnie elementów tego społeczeństwa. Kościół winien być zorganizowany hierarchicznie i pozostawać w bezpośredniej i oficjalnej relacji do państwa. Dalej, musi posiadać strukturę organizacyjną, np. system parafialny, będący w bezpośrednim kontakcie z organizacyjnie najmniejszymi jednostkami wspólnoty i jej poszczególnymi członkami. Poprzez swych intelektualnych, szkolarskich i duchownych luminarzy, poprzez swych teologów i osoby o szerszych zainteresowaniach Kościół winien ponadto pozostawać w bliskim związku ze wspólnotą chrześcijan. I wreszcie w kwestiach dotyczących dogmatów, kwestiach wiary i moralności Kościół musi być najwyższym i ostatecznym autorytetem dla narodu.

Jako dodatek do Idei chrześcijańskiego społeczeństwa Eliot dołączył tekst
swego wystąpienia radiowego z lutego 1937 roku (z serii Kościół,
wspólnota i państwo), opublikowanego później w tygodniku Listener.
Stojąc, ogólnie rzecz biorąc, na stanowisku, iż niewskazany (bo
destruktywny) jest rozdział kościoła od państwa, Eliot w tekście tym stawia
fundamentalne pytanie: „W jaki sposób Kościół ma mieszać się w sprawy (tego) Świata?”. Nieco dalej w tymże tekście Eliot tak odpowiada na to
pytanie:

To za mało po prostu dostrzec zło, niesprawiedliwość i cierpienie obecne w tym świecie i rzucić się w wir działania. Musimy najpierw wiedzieć, dlaczego te zjawiska stanowią zło, a na to pytanie odpowiedź dać może jedynie teologia. W przeciwnym razie możemy naprawić takie czy inne konkretne zło i jednocześnie przyczynić się do powstania jakiegoś nowego zła. Jeżeli jest to świat, w którym żyjemy w permanentnym odcięciu od Boga – co grozi nam największym niebezpieczeństwem jakim po śmierci byłoby totalne odcięcie od Boga – to wówczas, jako jednostka, zmuszony jestem w jakiś sposób próbować naprawić to zło. Ale z kolei, jeżeli w tym świecie istnieje jakaś zasadnicza niemoralność, w którą wszyscy jesteśmy uwikłani – jako np. warunek życia w społeczeństwie w ogóle – to wówczas jest to sprawa Kościoła, i to sprawa najwyższej wagi. (…) Jest bowiem sprawą Kościoła mówić, co jest źle, to znaczy, co nie zgadza się z chrześcijańską doktryną. (…) Zadaniem Kościoła jest mówić, co jest zawsze i wszędzie (uniwersalnie) źle.

Druga Wojna Światowa to dla Eliota czas, w którym żyje głównie w
nastroju proroczej ponurości (prophetic gloom). Wyrazem owego – w
istocie u Eliota chronicznego – nastroju są rozpoczęte w 1943 i
opublikowane w 1948 roku Notes towards the Definition of Culture (Uwagi
odnośnie definicji kultury). Eliota trapi natrętna wizja zdegradowanego
społeczeństwa, które „Zniszczy nasze odwieczne budowle, aby
przygotować grunt, na którym barbarzyńscy nomadowie przyszłości
rozbiją obóz w swoich zmechanizowanych domach na kółkach”. W
wywiadzie udzielonym w 1945 roku Eliot przewidywał stulecia
barbarzyństwa, będące wynikiem mechanizacji wszystkich dziedzin życia,
połączonej ze stopniowym zanikiem zdolności do samodzielnego
myślenia. (Dzisiaj zapewne do mechanizacji dodałby jeszcze digitalizację,
Internet i wszechobecne smartfony .)
Do rozpaczy doprowadzała Eliota postępująca i powszechna korupcja
języka: podkreślał często, iż duchowość dana jest nam poprzez Słowo,
poprzez język. Jako poeta, krytyk i myśliciel Eliot całe życie walczył o
zachowanie czystości (purity) języka. Wielokrotnie pisał także i mówił o
konieczności precyzyjnego używania słów i o szacunku dla języka.
Krytykował nasz codzienny, rozwadniający znaczenie słów automatyzm w
posługiwaniu się językiem i potępiał deprecjację języka poprzez, by tak
rzec, jego nieustanne wycieranie oraz nadużywanie – czy to w polityce, czy
to w mediach, czy też w zabójczej dla języka reklamie. O języku myślał
Eliot podobnie jak filozof Ludwig Wittgenstein, który w swym słynnym
traktacie napisał: „(…) To, że świat jest moim światem, uwidacznia się w
tym, iż granice języka (języka, który tylko ja rozumiem) stanowią granice
mego świata”.
Uwagi odnośnie definicji kultury to, kto wie, czy nie najważniejsza
publikacja w ogóle, przedstawiająca aktualny stan naszej cywilizacji i
rozważająca jej szanse na przetrwanie. Brak miejsca nie pozwala na jej
szersze omówienie, skoncentrujmy się więc na kilku zawartych w niej
najistotniejszych dla niniejszego eseju tezach, hipotezach i konstatacjach
Eliota. Do pewnego stopnia, uważa Eliot, słowa kultura i cywilizacja, tak
jak je używamy (często synonimicznie, wymiennie), odnoszą się do tych
samych stanów rzeczy i zjawisk – cywilizacyjnych, kulturowych,
ogólnoludzkich, społecznych, itp. Dalej, uważa Eliot, jak dotychczas (lata
czterdzieste), nie pojawiła ani nie rozwinęła się żadna kultura, która nie
byłaby organicznie złączona z religią. W zależności od punktu widzenia
obserwatora, kultura będzie jawić się jako wytwór religii, albo religia jako
wytwór kultury. I tak, chcąc nie chcąc, ostatecznie skonfrontowani
jesteśmy z faktem, iż w jakimś sensie kultura tożsama jest z religią, a religia
z kulturą. Trudno zatem mówić o relacji kultura – religia, skoro obie zdają
się być dwoma aspektami tej samej rzeczy. Eliot podkreśla, że waha się w
związku z tym używać słowa relacja, bo „(…) Kultura w istocie jest
wcieleniem religii danej społeczności”. Wreszcie, konkludujemy już
niejako samorzutnie, że cywilizacja jest tożsama z religią, a religia z
cywilizacją. Konkluzja to raczej niepochlebna dla współczesnego (czy też
nowoczesnego) człowieka. Eliot ponadto jest zdania, iż czas, w którym
żyjemy nacechowany jest schyłkiem (dezintegracją) kultury, że kryteria
funkcjonujące dziś w kulturze są o wiele uboższe aniżeli pół wieku temu i
że cywilizacyjna schyłkowość widoczna jest we wszystkich dziedzinach
ludzkiej działalności. Eliot uważa również, że nie ma powodów, dla
których ów schyłek kultury nie miałby przybierać na sile i że łatwo jest
wyobrazić sobie jakiś – być może właśnie nadchodzący – okres w naszych
dziejach, który będzie charakteryzować całkowita w nim nieobecność
kultury.
Echa proroczych słów Eliota pobrzmiewają w pismach, wypowiedziach,
wywiadach, listach, dziennikach, itp. potomnych – mniej lub bardziej
znanych osób, jak Eliot zatroskanych stanem i przyszłością naszej
cywilizacji. I tak, dla przykładu, David Bohm (1917–1992), wybitny fizyk
i myśliciel – autor prawdopodobnie najtrafniejszej interpretacji teorii
kwantowej – stwierdza podczas sympozjum naukowego, które odbyło się
w maju 1984 roku w wiosce Mickleton, w Anglii:

„Zasadniczy problem naszej kultury to panujący w niej okropny chaos… Nie chciałbym tutaj używać wielkich słów, ale jestem przekonany, że, prawdę powiedziawszy, dziś, generalnie, kultura już nie istnieje. Gdy popatrzymy na starożytną Grecję, powiedzmy na Ateny, to zobaczymy jak stosunkowo niewielka liczba ludzi, raczej niezamożnych, potrafiła stworzyć ogromną kulturę… A z kolei popatrzmy na nas i na to, co myśmy stworzyli, a jest nas przecież o wiele więcej niż owych starożytnych Ateńczyków i jesteśmy od nich o wiele zamożniejsi. I mimo to, większość tego, co cenne w naszej kulturze, większość tego, co w niej najcenniejsze, powstała stosunkowo dawno – w przeszłości. To nie jest wiele… A obecne warunki są, niestety, mało sprzyjające, bo wszystko ulega postępującej degeneracji…

Dla odmiany poeta: Wendel Berry (1934– ), amerykański poeta-farmer z
Kentucky, w zbiorze esejów Standing by Words (Trwając przy słowach),
pisze między innymi:

(…) Dzisiejszy świat jest w dużej mierze produktem handlarzy. (…) Współczesność w sensie „bycia na bieżąco” nie przedstawia żadnej wartości. (…) To, co nazywamy „nowoczesnym światem” (modern world) jest niekoniecznie i nie zawsze realnym światem i nie warto w tym świecie „być na bieżąco”. Jest to fałszywy świat, oparty na ekonomiach, wartościach i pragnieniach, które wywodzą się z krainy fantazji – świat, w którym miliony ludzi utraciło wszelkie pojęcie o surowcach, rodzajach dyscyplin, koniecznej powściągliwości oraz pracy, które są nieodzowne do utrzymania nas przy życiu. Owe miliony stanowią dziś zagrożenie dla własnego życia i dla możliwości życia w ogóle.

Europa popełnia samobójstwo – pisze brytyjski dziennikarz i autor Douglas
Murray, w głośnej od paru lat książce (publikacja w 2017) Osobliwa śmierć
Europy (The Strange Death of Europe; Bloomsbury, London 2017).
Murray pokazuje jak Europa na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci
stopniowo odsunęła się całkowicie od fundamentalnych wartości leżących
u podstaw cywilizacji europejskiej. Wartości te, jak wszyscy dobrze
wiemy, wywodzą się przede wszystkim z chrześcijaństwa. Typowym
reprezentantem współczesnej cywilizacji europejskiej stał się, by tak rzec,
homo konsument – nieustannie zachęcany do konsumowania coraz więcej.
Homo sapiens gdzieś nam tymczasem przepadł: po rewolucji francuskiej
przekształcił się w obywatela, a ten z kolei, poczynając gdzieś od połowy
XX stulecia, przeistoczył się stopniowo w nienasyconego konsumenta.
W kontekście eliotowskiej myśli warto również przywołać słowa
Benedykta XVI, jeszcze jako kardynała Josepha Ratzingera. W cytowanej
już wcześniej długiej rozmowie z włoskim dziennikarzem Vittorio Messori
mówi kardynał Ratzinger:

Nie dajmy zarazić się panującą dziś opinią, według której „przy odrobinie dobrej woli rozwiążemy wszystkie trapiące nas problemy”. Właściwie powinniśmy, nawet w przypadku, gdybyśmy byli niewierzącymi twardymi realistami, nawet wówczas, powinniśmy nie mieć złudzeń, że bez pomocy siły wyższej – a dla chrześcijanina jest nią Chrystus – pozostaniemy uwięzieni w jakiejś ciemnej i ponurej historii”.

Z kolei w wykładzie wygłoszonym w Przedstawicielstwie Bawarii w
Berlinie, w listopadzie 2000 roku, pytał kardynał Ratzinger:

Co to takiego ta „nasza” kultura – to, co jeszcze z niej pozostało? Czy owa zwycięsko maszerująca przez świat cywilizacja techniki i komercji, czy to jest właśnie europejska kultura? A może raczej jest ona post-europejska, zrodzona w czasie wymierania starych europejskich kultur?

Eliot dość wcześnie diagnozuje zasadniczą przyczynę patologii niszczącej
zachodnią cywilizację i wiodącej do jej nieuchronnej zguby. W eseju
Religion and Literarture (Religia i literatura, 1935), opublikowanym w
cytowanym już wcześniej tomie esejów Eseje wybrane, pisze:
Większość mieszkańców tej planety jest przekonana, że wszystkie nasze
nieszczęścia zasadniczo mają podłoże ekonomiczne. Wielu wierzy, że takie
czy inne konkretne zmiany ekonomiczne wystarczą, aby naprawić ten
świat. Inni domagają się – dodatkowo – mniej lub bardziej drastycznych
zmian społecznych. (…) Wszystkie te zmiany podobne są do siebie poprzez
fakt, iż opierają się na przesłankach tego, co nazywam sekularyzmem. Owe
zmiany dotyczą bowiem wyłącznie tego, co doczesne, materialne i
zewnętrzne…

W Idei chrześcijańskiego społeczeństwa natomiast, Eliot proponuje
konieczną terapię:

Tak jak polityczna filozofia usankcjonowana jest etyką, a etyka prawdą zawartą w religii, tak samo my, jeżeli chcemy mieć społeczeństwo zorganizowane podług reguł (…) uwzględniających wszystkie podstawowe aspekty rzeczywistości, musimy powrócić do wiekuistego źródła prawdy. Pojęcie „demokracja” – jak niejednokrotnie powtarzałem – nie zawiera dostatecznie dużo pozytywnych impulsów koniecznych do sprostania siłom, którym pragniemy stawiać opór. Pojęcie „demokracja” może być przez owe siły stosunkowo łatwo przekształcone w coś zupełnie innego… Jeżeli nie chcecie mieć Boga (a jest to Bóg zazdrosny), to będziecie oddawać cześć Hitlerowi albo Stalinowi.

Charakterystyczny dla Eliota sceptycyzm zabarwiony był czymś w rodzaju
stoickiego pesymizmu – zwłaszcza, gdy chodziło o Człowieka (przez duże
„C“). Jak Immanuel Kant, Eliot był zdania, iż człowiek wyciosany jest z
„krzywego drewna“ (krummes Holz) i że niejako naturalnie grawituje w
kierunku zła – grzechu. W zakończeniu cytowanego wcześniej eseju
Rozważania po Lambeth pisze Eliot poniższe prorocze słowa:
Świat eksperymentuje próbując uformować cywilizowaną lecz niechrześcijańską mentalność. Ów eksperyment nie powiedzie się.
Oczekując na jego klęskę, musimy być jednakże niezmiernie cierpliwi,
starając się przy tym „odkupić” czas – po to, by wiara mogła przetrwać
żywa poprzez długie lata ciemności przed nami oraz po to, by móc
odnowić i odbudować cywilizację – i uchronić świat od samobójstwa.

A my? Co pozostaje nam na co dzień? Na co dzień poeci – poeci i nie tylko
poeci – dziś, A. D. 2020, znajdziemy, jeśli będziemy mieć taką potrzebę,
moralne wsparcie i źródło otuchy w, dla przykładu, następujących
dziesięciu linijkach z The Dry Salvages, trzeciego z Czterech kwartetów
Eliota:

Dla większości z nas jest tylko niezauważony
Moment, moment w czasie i poza czasem,
Chwila roztargnienia, stracona w promieniach słońca,
Niewidziany dziki tymian, czy błyskawica zimą,
Albo wodospad, albo muzyka słyszana tak intensywnie,
Że w ogóle nie jest słyszana, lecz to ty jesteś muzyką
Póki ona trwa. To są tylko znaki i domysły,
Znaki, a za nimi domysły; zaś reszta
To modlitwa, rytuał, dyscyplina, myśl i akcja.
Znak wpół odgadnięty, dar wpół zrozumiany, to Inkarnacja.

Esej opublikowany w nieco innej formie w dwumiesięczniku literackim TOPOS, Nr. 1 (152) 2017, pod tytułem
PROROCZE SŁOWA: T. S. ELIOT I KWESTIA RELIGII.

Skróty dokonano za zgoda Autora (Z.F.)